wtorek, 1 października 2013

Cyrk, czyli branie kredytu w amerykańskim banku...

Bądź spokojny i bądź rasistą
Z pewnością wiesz, że Ameryka to ogromny kraj. Wszystko jest duże, wielkie i ogromne. Dlatego też każdy kto ma zamiar zostać w USA na dłużej i kto ma zamiar zwiedzić ten kraj, czy chociaż okolicę, w której mieszka, prędzej czy później będzie musiał kupić samochód. Zakładając, że nie jesteś milionerem, nie masz aż tylu oszczędności i że nie drukujesz samodzielnie zielonych banknocików w wolnych chwilach, dość prawdopodobnym będzie wycieczka do banku, po kredyt na samochód.
Tak więc po kilku miesiącach, w końcu decydujesz się na zakup samochodu, idziesz do banku, gdzie miła i uśmiechnięta obsługa, mówi Tobie: "Tak, pewnie, damy Panu kredyt, nie ma problemu, niskie oprocentowanie ok. 2%. Da nam Pan tylko dokumenty, które potrzebujemy i załatwione. Gotóweczka, będzie na Pańskim koncie już następnego dnia." 
Myślisz sobie, wooow super, extra... No to tylko papierkowa robota została, i wybór odpowiedniego samochodu.  Już nie możesz się doczekać!
I tutaj pierwsza niespodzianka...
Dokumenty, które musisz dostarczyć to:

  • potwierdzenie zakupu samochodu (przecież biorę kredyt na zakup auta...?????)
  • dokumenty odnośnie zarobków, miejsca zamieszkania, miejsca zatrudnienia (ok, normalka)
  • ubezpieczenie samochodu (jak mogę mieć ubezpieczenie samochodu bez samochodu??)
Pracownik banku z szerokim uśmiechem na twarzy, mówi, że bez tych dokumentów nie dostaniesz pożyczki, a twoje spostrzeżenie, że nie masz jeszcze samochodu i jak masz mieć samochód bez pieniędzy, nie mówiąc już o ubezpieczeniu samochodu, który NIE ISTNIEJE sprawia, że na  twarzy pracownika banku pojawia się taka sama mina jaka pojawia się na twarzy psychiatry, który przyjmuje do swojego szpitala kolejnego czubka. 
Nie poddajesz się jednak. Myślisz... ok, pojadę kupię samochód (i tak już miałeś kilka modeli na oku...), wpłacisz zaliczkę, załatwisz ubezpieczenie i będzie ok.
W ciągu kilku godzin poszukiwań i wizyt u dealerów udaje ci się znaleźć wymarzony samochód i co więcej utargować dobrą cenę! Wpłacasz zaliczkę. Ubezpieczenie załatwiasz w 5 minut przez telefon. Super, wszystko gotowe. Czas wrócić do banku z kompletem dokumentów.
Twój konsultant wita cię z uśmiechem na twarzy, zbiera wszystkie dokumenty i oświadcza, że teraz to kwestia kilku dni. hmm.. kilku dni? Przecież powiedział, że pieniądze będą na następny dzień... Pytasz o co chodzi, a on spokojnie wyjaśnia, że ta procedura może trochę potrwać.
OK, kilka dni... to nie problem. Poczekasz... Nie spieszy ci się, aż tak bardzo.
I tak po 3 dniach dostajesz odpowiedź z banku, że twoja prośba o kredyt została odrzucona!
Dzwonisz do banku i prosisz o wyjaśnienie. Pani przez telefon mówi, że nie masz historii kredytowej, bo jesteś w Stanach zbyt krótko i nie mogą dać tobie pieniędzy. Jesteś niewiarygodny. Niewiarygodny? No tak, w końcu jesteś z Europy... Europa, taki pryszcz na mapie, gdzieś koło Azji.
Mówisz, że masz stałą posadę, że dostarczyłeś dokumenty i że obiecano tobie tą pożyczkę.
Pani konsultantka mówi, że nie dostali żadnych dokumentów i że masz je im dostarczyć, wtedy ponownie rozpatrzą wniosek. Przez kolejne 40 minut tłumaczysz, że dokumenty dostarczyłeś osobiście do banku i że nie masz ich już przy sobie. Są własnością banku. Zrobiłeś wszystko o co prosili.
Pani konsultantka mówi, że bez dokumentów nie może nic zrobić i że masz dostarczyć dokumenty. Powtarza to 5 razy jak katarynka. Zastanawiasz się: zacięła się czy co?
Grrr... zaczynasz się denerwować. Przecież już wytłumaczyłeś gdzie są dokumenty a kobieta dalej nalega...
Nic... nie poddajesz się. Idziesz do banku na następny dzień, żeby nakrzyczeć na niekompetentną obsługę i dowiedzieć się co dalej.
Po dwugodzinnych wyjaśnieniach, twój konsultant mówi, że wniosek z dokumentami został ponownie przekazany do rozpatrzenia i że nie ma co się denerwować, tak czasami bywa. Prosi o cierpliwość.
Czekasz kolejne dni... Po tygodniu dostajesz odpowiedź: Przyznamy Panu kredyt na samochód za kilka dni.
Znowu!!?? Kilka dni.... kilka dni.... wpłaciłeś zaliczkę na samochód, zapłaciłeś ubezpieczenie... Auto stoi u dealera.... a ty nic z tego nie masz. No ok, masz kredyt. W końcu. Jeszcze tylko kilka dni dzieli cię od przejażdżki twoim wymarzonym autem. Już zaczynasz planować wycieczki.
Po trzech dniach dostajesz  telefon od specjalisty pożyczkowego, który oznajmia wszem i wobec, że przyznają tobie kredyt na 70% sumy wartości samochodu. Czyli jeśli twoje auto kosztuje 10 000 $, od banku dostaniesz 7 000$. Przecież bierzesz kredyt , z tego powodu, że nie masz na chwilę obecną takiej sumy... chcesz spłacać kredyt nie dla przyjemności, tylko z prostego powodu braku wystarczających środków. Jednak nasz wspaniały specjalista pożyczkowy nie daje się przekonać, że kredyt bierze się wtedy kiedy nie ma się pieniędzy. Jednak jego hamburgerowy móżdżek doradza tobie: "Jak pan nie ma pieniędzy, to niech pan kupi tańszy samochód".
Masz dosyć. Wiesz, że ciężko ci będzie znaleźć te dodatkowe 3 000 $ i zapłacić z własnej kieszeni. Nie masz wiele opcji. Samochód zaklepany, ubezpieczenie wykupione (na ten konkrety samochód, a rozwiązanie umowy wiąże się z zapłaceniem słonej kary). 
Pan specjalista kontynuuje "...i oprocentowanie to 12%".
Zaraz zaraz, mówisz... przecież w banku pan konsultant powiedział 2%, D W A  P R O C E N T, a nie 12!!!!!! Między 2 i 12 jest duuża różnica. D U Ż A, różnica. Można się pomylić o 3-4% ale nie o 10%!!!!
Specjalista mówi, że w banku udzielili tobie złych informacji, bo w banku nie pracują specjaliści pożyczkowi, tylko konsultanci i przeprasza za drobne nieporozumienie.
Dlaczego procent podskoczył tak bardzo? Czy konsultant zmyślał? Nie zupełnie. Amerykanin dostałby pożyczkę na 2 procent... A ty, że jesteś tylko małym, nieważnym obcokrajowcem, wrzodem na d... który dopiero przyjechał do "wspaniałego imperium" i dlatego musisz płacić więcej.
Co zrobisz? zgodzisz się na kredyt? zapłacisz karę za rozwiązanie umowy, która będzie prawie taka sama jak wartość samochodu?
Rozwiązań jest kilka, a wniosek tylko jeden:
Ameryka to wolny kraj, ale ty chodzisz ze związanymi rękoma...


3 komentarze:

  1. Nie wiem jak dlugo jestes w USA i wiem, ze to stary post, ale wcale nie jest az tak trudno. Wystarczy, ze pojdziesz do dealership, wybierzesz samochod, potem w tym samym miejscu maja finances, i tam sprawdza Twoj kredyt, dostaniesz pozyczke, zazwyczaj juz maja dobre oferty, ale zawsze mozesz na drugi dzien porownac w bankach czy maja nizsze oprocentowanie i re-finance.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście cyrk... Na Twoim miejscu chyba bym sobie to odpuściła - zawsze masz takie wyjście jak pozyczki on line. Wiele z nich jest darmowych, więc w zależności od tego jakiej kwoty potrzebujesz, może warto tę opcję rozważyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń