wtorek, 22 października 2013

Benzyna tańsza niż wino...

Mieszkając 6 lat we Włoszech, na słonecznej Sycylii, gdzie produkowane jest jedno z najlepszych włoskich win Nero d'Avola, przywykłam do picia wina, tak jak  to robią Włosi. Wino piją codziennie, do obiadu i do kolacji. Piją w szklankach, nie w kieliszkach, tak jak w Polsce pije się kompot.
Kiedy dowiedziałam się, że jadę do Stanów, pomyślałam sobie: "Fajnie, czas spróbować sławnych win Kalifornijskich, nie wspominając już o sławnych winach z Wirginii".
W sklepie jednak czekała na mnie niespodzianka. Cena najtańszego wina to 3,90$ za butelkę 0,75l. Przeciętna cena to 10 za butelkę czegoś co naprawdę można wypić ze smakiem.

Dla porównania na Sycylii za butelkę najtańszego wina można było zapłacić 1 Euro czyli dolara i trochę!!! Przeciętna cena to 4 Euro za butelkę dobrego wina... 
Teraz wino piję tylko do kolacji, nie codziennie, nie w szklance a w kieliszku... :))

Jest jednak coś w USA, co jest tańsze niż w Europie. Benzyna.
Jak widać na obrazku obok, cena paliwa za galon jest o wiele niższa od ceny wina. W Waszyngtonie i okolicy, cena paliwa jest obecnie jeszcze niższa - 3,27$ za galon. Jest to raj dla kierowców i wielbicieli Road Trips czyli wycieczek samochodowych. Taniej jest jechać samochodem niż lecieć samolotem. Przeciętny koszt biletu np. z Waszyngtonu do Miami to 350$ za osobę, paliwo w dwie strony na tej samej trasie, zakładając, że samochód to 4x4 wynosi ok. 150$!! Ok, jest to 16 godzin jazdy, ale ile można zobaczyć po drodze, można przenocować w hotelu (ok. 50$) i podziwiać krajobrazy po drodze.
Wnioski wyciągnij sam...
Tankuje się obie rzeczy... ale co lepiej? :)

czwartek, 3 października 2013

Paradoks bezpieczeństwa...

Jedno z dzieci trzyma coś co zostało zakazane w Ameryce aby je chronić. Zgadnij, która to rzecz.
Kilkanaście dni po strzelaninie w Navy Yard, gdzie zginęło 12 osób, znów strzelanina w Waszyngtonie.Tym razem przed Kapitolem, na szczęście strzały padły tylko ze strony policjantów, którzy próbowali zatrzymać samochód, który chwilę wcześniej posłużył trzydziestoparoletniej kobiecie do taranowania bram Białego Domu.
Jak wygląda dbanie o bezpieczeństwo w Stanach?
W każdym muzeum przeszukują tobie torby. W niektórych są wykrywacze metali, w innych jeśli masz przy sobie jakieś płyny, musisz się napić, żeby udowodnić ochronie, że to nie jakaś toksyczna substancja. Zwykły turysta traktowany jest jako przestępca, lub terrorysta.
Policjanci patrolują ulice. W budynkach wojskowych czy rządowych są specjalne systemy rozpoznawania pracowników. 
Można by powiedzieć, że wszystko jest jak należy. Czy można zrobić coś więcej?
Dla bezpieczeństwa dzieci, Amerykanie nie mają w sprzedaży jajek z niespodzianką. Te podstępne przekąski mogą przecież zabić! Nie można sprzedawać jedzenia naładowanego plastikiem! To dopiero dbanie o zdrowie i życie amerykańskich dzieci!
Należy też wspomnieć o zakazie czytania bajki o podejrzanym tytule "Czerwony Kapturek". A Dlaczego? chwila napięcia.... jak to powiedzieć, dziewczynka w koszyczku dla babci niesie butelkę wina!
Przecież to przestępstwo! Nieletnia niesie wino! Nie można na to pozwolić!
W Stanach nawet 90-letnia babcia musi pokazać dowód osobisty kupując butelkę wina czy piwo.
Może to i nadmiar bezpieczeństwa? Jeśli tak, to dlaczego co chwilę słyszy się tutaj o strzelaninach?
Odpowiedź jest banalnie prosta. W Wirginii już 9-cio letnie dziecko. TAK, 9-cio letnie!!! Może być szczęśliwym właścicielem karabinu maszynowego. Dzieci mają swoje kluby strzelnicze, gdzie z rodzinami spędzają weekend. W Europie dzieci też bawią się na podwórku  pistoletami, z jedną tylko różnicą, spluwy są plastikowe.
Każdy może posiadać tutaj broń. Wystarczy iść do supermarketu z bronią i po sprawie.
Obama po ostatniej strzelaninie w Navy Yard zaostrzył przepisy odnośnie kupna broni. Co zrobił? Każdy kto kupuje broń musi złożyć swoje odciski palców. A ja się zastanawiam, co mi po odciskach palców jeśli jakaś rozwścieczona baba z najnowszej generacji karabinem maszynowym strzela na chybił trafił do przechodniów? 
To nie zapobiegnie tragedii. Można ją szybciej złapać, po tym jak odzyska się pocisk wbity w czaszkę pechowego przechodnia! 
W między czasie wesoła wariatka może jeździć od miasta do miasta i strzelać na lewo i prawo! 
Czy nie łatwiej by było zabronić sprzedaży broni??? Zamiast bawić się w ochronę, czegoś od czego ochronić się nie można - od głupoty ludzkiej. Żadne szpiegowanie Facebooka  podsłuchy w telefonach, rejestrowanie rozmów na Skype, czytanie twoich esemesów, śledzenie każdego twojego ruchu przez kamery porozstawiane na każdym centymetrze miasta, nie powstrzyma nikogo przed wyjęciem pistoletu z kieszeni...

wtorek, 1 października 2013

Government shutdown, czyli "zamknięcie" rządu... ale co to znaczy?

Przepraszamy, zamknięte!
W wiadomościach możecie usłyszeć, że Ameryka staje, że 95 procent pracowników NASA, 50 procent pracowników pentagonu zostało wysłanych na przymusowe bezpłatne urlopy.
Co to jednak znaczy dla turysty lub zwykłego mieszkańca dystryktu?

  • miejsca takie jak Lincoln Memorial, Jefferson Memorial, pomnik II Wojny Światowej są zamknięte dla zwiedzających, 
  • zamknięty jest The Mall, czyli wielki trawnik, który znajduje się pomiędzy Kapitolem a Washington Monument (czyli słynnym obeliskiem)
  • zamknięta jest jedna z najsławniejszych ścieżek rowerowych, gdzie ludzie codziennie jeżdżą na rolkach, rowerach czy uprawiają jogging
  • zamknięte jest ZOO i wszystkie darmowe muzea, czyli cały kompleks Smithsonian.
  • nie można parkować samochodu na publicznych parkingach
  • zamknięte są place zabaw...
To tylko atrakcje turystyczne w Waszyngtonie, pomyśl ile miejsc zostało zamkniętych w całych Stanach Zjednoczonych...
Efekt... 
Kilku weteranów z II Wojny Światowej przedarło się przez barykady, żeby zobaczyć pomnik.
Ludzie zatrzymywani są przez policję jeśli jeżdżą na rowerze ścieżce rowerowej, o której pisałam wcześniej.
Dzieci płaczą, bo nie mogą wejść na swój ulubiony plac zabaw.
Turyści przyjeżdżają do Waszyngtonu tylko, żeby "pocałować klamkę" wszystkich muzeów, parków i pomników...
Gdzie tu jest logika? Dlaczego odcinać sobie źródło dochodów? Może i muzea są darmowe, ale za pamiątki, które można tam kupić, trzeba już zapłacić... i to nie małe pieniądze.
ZOO jest zamknięte, ale przecież i tak pracownicy muszą zajmować się zwierzętami! 
Dlaczego zwykły Kowalski musi cierpieć z powodu bandy polityków, którzy sami nie wiedzą czego chcą?



Cyrk, czyli branie kredytu w amerykańskim banku...

Bądź spokojny i bądź rasistą
Z pewnością wiesz, że Ameryka to ogromny kraj. Wszystko jest duże, wielkie i ogromne. Dlatego też każdy kto ma zamiar zostać w USA na dłużej i kto ma zamiar zwiedzić ten kraj, czy chociaż okolicę, w której mieszka, prędzej czy później będzie musiał kupić samochód. Zakładając, że nie jesteś milionerem, nie masz aż tylu oszczędności i że nie drukujesz samodzielnie zielonych banknocików w wolnych chwilach, dość prawdopodobnym będzie wycieczka do banku, po kredyt na samochód.
Tak więc po kilku miesiącach, w końcu decydujesz się na zakup samochodu, idziesz do banku, gdzie miła i uśmiechnięta obsługa, mówi Tobie: "Tak, pewnie, damy Panu kredyt, nie ma problemu, niskie oprocentowanie ok. 2%. Da nam Pan tylko dokumenty, które potrzebujemy i załatwione. Gotóweczka, będzie na Pańskim koncie już następnego dnia." 
Myślisz sobie, wooow super, extra... No to tylko papierkowa robota została, i wybór odpowiedniego samochodu.  Już nie możesz się doczekać!
I tutaj pierwsza niespodzianka...
Dokumenty, które musisz dostarczyć to:

  • potwierdzenie zakupu samochodu (przecież biorę kredyt na zakup auta...?????)
  • dokumenty odnośnie zarobków, miejsca zamieszkania, miejsca zatrudnienia (ok, normalka)
  • ubezpieczenie samochodu (jak mogę mieć ubezpieczenie samochodu bez samochodu??)
Pracownik banku z szerokim uśmiechem na twarzy, mówi, że bez tych dokumentów nie dostaniesz pożyczki, a twoje spostrzeżenie, że nie masz jeszcze samochodu i jak masz mieć samochód bez pieniędzy, nie mówiąc już o ubezpieczeniu samochodu, który NIE ISTNIEJE sprawia, że na  twarzy pracownika banku pojawia się taka sama mina jaka pojawia się na twarzy psychiatry, który przyjmuje do swojego szpitala kolejnego czubka. 
Nie poddajesz się jednak. Myślisz... ok, pojadę kupię samochód (i tak już miałeś kilka modeli na oku...), wpłacisz zaliczkę, załatwisz ubezpieczenie i będzie ok.
W ciągu kilku godzin poszukiwań i wizyt u dealerów udaje ci się znaleźć wymarzony samochód i co więcej utargować dobrą cenę! Wpłacasz zaliczkę. Ubezpieczenie załatwiasz w 5 minut przez telefon. Super, wszystko gotowe. Czas wrócić do banku z kompletem dokumentów.
Twój konsultant wita cię z uśmiechem na twarzy, zbiera wszystkie dokumenty i oświadcza, że teraz to kwestia kilku dni. hmm.. kilku dni? Przecież powiedział, że pieniądze będą na następny dzień... Pytasz o co chodzi, a on spokojnie wyjaśnia, że ta procedura może trochę potrwać.
OK, kilka dni... to nie problem. Poczekasz... Nie spieszy ci się, aż tak bardzo.
I tak po 3 dniach dostajesz odpowiedź z banku, że twoja prośba o kredyt została odrzucona!
Dzwonisz do banku i prosisz o wyjaśnienie. Pani przez telefon mówi, że nie masz historii kredytowej, bo jesteś w Stanach zbyt krótko i nie mogą dać tobie pieniędzy. Jesteś niewiarygodny. Niewiarygodny? No tak, w końcu jesteś z Europy... Europa, taki pryszcz na mapie, gdzieś koło Azji.
Mówisz, że masz stałą posadę, że dostarczyłeś dokumenty i że obiecano tobie tą pożyczkę.
Pani konsultantka mówi, że nie dostali żadnych dokumentów i że masz je im dostarczyć, wtedy ponownie rozpatrzą wniosek. Przez kolejne 40 minut tłumaczysz, że dokumenty dostarczyłeś osobiście do banku i że nie masz ich już przy sobie. Są własnością banku. Zrobiłeś wszystko o co prosili.
Pani konsultantka mówi, że bez dokumentów nie może nic zrobić i że masz dostarczyć dokumenty. Powtarza to 5 razy jak katarynka. Zastanawiasz się: zacięła się czy co?
Grrr... zaczynasz się denerwować. Przecież już wytłumaczyłeś gdzie są dokumenty a kobieta dalej nalega...
Nic... nie poddajesz się. Idziesz do banku na następny dzień, żeby nakrzyczeć na niekompetentną obsługę i dowiedzieć się co dalej.
Po dwugodzinnych wyjaśnieniach, twój konsultant mówi, że wniosek z dokumentami został ponownie przekazany do rozpatrzenia i że nie ma co się denerwować, tak czasami bywa. Prosi o cierpliwość.
Czekasz kolejne dni... Po tygodniu dostajesz odpowiedź: Przyznamy Panu kredyt na samochód za kilka dni.
Znowu!!?? Kilka dni.... kilka dni.... wpłaciłeś zaliczkę na samochód, zapłaciłeś ubezpieczenie... Auto stoi u dealera.... a ty nic z tego nie masz. No ok, masz kredyt. W końcu. Jeszcze tylko kilka dni dzieli cię od przejażdżki twoim wymarzonym autem. Już zaczynasz planować wycieczki.
Po trzech dniach dostajesz  telefon od specjalisty pożyczkowego, który oznajmia wszem i wobec, że przyznają tobie kredyt na 70% sumy wartości samochodu. Czyli jeśli twoje auto kosztuje 10 000 $, od banku dostaniesz 7 000$. Przecież bierzesz kredyt , z tego powodu, że nie masz na chwilę obecną takiej sumy... chcesz spłacać kredyt nie dla przyjemności, tylko z prostego powodu braku wystarczających środków. Jednak nasz wspaniały specjalista pożyczkowy nie daje się przekonać, że kredyt bierze się wtedy kiedy nie ma się pieniędzy. Jednak jego hamburgerowy móżdżek doradza tobie: "Jak pan nie ma pieniędzy, to niech pan kupi tańszy samochód".
Masz dosyć. Wiesz, że ciężko ci będzie znaleźć te dodatkowe 3 000 $ i zapłacić z własnej kieszeni. Nie masz wiele opcji. Samochód zaklepany, ubezpieczenie wykupione (na ten konkrety samochód, a rozwiązanie umowy wiąże się z zapłaceniem słonej kary). 
Pan specjalista kontynuuje "...i oprocentowanie to 12%".
Zaraz zaraz, mówisz... przecież w banku pan konsultant powiedział 2%, D W A  P R O C E N T, a nie 12!!!!!! Między 2 i 12 jest duuża różnica. D U Ż A, różnica. Można się pomylić o 3-4% ale nie o 10%!!!!
Specjalista mówi, że w banku udzielili tobie złych informacji, bo w banku nie pracują specjaliści pożyczkowi, tylko konsultanci i przeprasza za drobne nieporozumienie.
Dlaczego procent podskoczył tak bardzo? Czy konsultant zmyślał? Nie zupełnie. Amerykanin dostałby pożyczkę na 2 procent... A ty, że jesteś tylko małym, nieważnym obcokrajowcem, wrzodem na d... który dopiero przyjechał do "wspaniałego imperium" i dlatego musisz płacić więcej.
Co zrobisz? zgodzisz się na kredyt? zapłacisz karę za rozwiązanie umowy, która będzie prawie taka sama jak wartość samochodu?
Rozwiązań jest kilka, a wniosek tylko jeden:
Ameryka to wolny kraj, ale ty chodzisz ze związanymi rękoma...