środa, 29 października 2014

Texas The Lone Star State

Teksas to nie USA, to oddzielny kraj. Dawno, dawno temu, (ale nie tak dawno, jeśli weźmiemy pod uwagę historie Starego Kontynentu) w 1835, powstała Lone Star Republic, czyli Republika Samotnej Gwiazdy. 10 lat później Teksańczycy ubłagali Kongres USA o uznanie Lone Star Republic jako Stanu. Od tej Pory Teksas nazywa się The Lone Star State.
W USA flagi powiewające przy każdym domu, sklepie, stacji benzynowej to normalka, ale w Teksasie jest inaczej, amerykańska flaga zastąpiona jest teksańską i nawet na billboardach muszą wspomnieć, że to w końcu Texas, a nie Wyoming!

Teksańczycy są bardzo dumni, że mieszkają w Teksasie, że mają niezrozumiały dla przeciętnego turysty akcent, że plują na ulicy, tak jak to robili kiedyś kowboje na westernach.

Co ciekawe, uważają się za lepszych Amerykanów, a przynajmniej sprawiają takie wrażenie. To dość interesujące, bo Teksas był kiedyś Hiszpański, więc zadzierać nosa powinni tam raczej wszyscy Latynosi, których nawiasem mówiąc tam nie brakuje.
90% moich znajomych nie lubi Teksańczyków i coś mi się wydaje, że 90% Teksańczyków nie będzie lubiła moich znajomych.
W Teksasie bardzo popularne jest zdanko: „Don't mess with Texas”. Są z nim znaki drogowe, billboardy, koszulki, kubki itd. Do znudzenia Teksańczycy powtarzają tę frazę, jako motto ich Stanu. Szkoda tylko, że nie każdy mieszkaniec Teksasu wie, co to zdanie właściwie znaczy.

Gwoli wyjaśnienia: według Teksańczyków oznacza to po prostu „Nie zadzieraj z Teksasem”. Każdy teksański macho ma to zdanie wyryte na klacie. Natomiast według Teksańskiego Departamentu Transportu, to po prostu nazwa kampanii, która miała zapobiec zaśmiecaniu dróg. Mess – oznacza bałagan. Dzięki grze słów powstał ten oto slogan, który miał ostrzegać przed wywalaniem śmieci na ulicę... ot ze zwykłej kampanii anty-śmieciowej, powstało motto drugiego co do wielkości Stanu w USA. I tu ciekawostka: dla niektórych Teksańczyków wiadomość o tym, że są drugim co do wielkości Stanem w USA to herezja, kłamstwo, fałsz i nieprawda!
Pytani o największy stan w USA, odpowiadają, że to właśnie Texas i nie wiedzą, że Alaska jest prawie 3 razy większa... Przekazując im tą wiadomość musimy być pewni, że nie stoimy na linii strzału...
Poza tym, jeśli przyjrzycie się zdjęciu z hamburgerem, które umieściłam powyżej, zobaczycie, że widnieje tam napis "Biggest State" (Największy Stan).
No, ale z drugiej strony nie można się im dziwić... na mapie Texas wygląda na większy... zobaczcie sami...

Nawiasem mówiąc, trzeba się porządnie wysilić, żeby Teksańczyka zrozumieć. Amerykanie mówią jakby mieli wepchniętego hamburgera w gębę, a Teksańczycy jakby do tego hamburgera zamiast sosu majonezowego dodali super glue.
Teksańczycy to bardzo mili ludzie, wystarczy, że jesteś biały i z Teksasu, a pokochają cię jak własną rodzinę. Mówiąc o byciu miłym... na znaku witającym nas w Stanie Texas jest napisane bardzo mądre zdanie: „ Drive friendly – The Texas Way” (Jedź przyjaźnie – w Teksański sposób). 

Przyjaźnie... każdy wie jak to jest, ale co oznacza tajemniczy Teksański sposób?
Przejechałam przez cały Texas i zaobserwowałam ich „Texas Way”. Przepisy, a szczególnie ograniczenia prędkości są opcjonalnie. Przy limicie prędkości 60MPH (mil na godzinę) wszyscy jadą co najmniej 70MPH. Zajeżdżają drogę, wymuszają pierwszeństwo, a co niektórzy jako pasażera na przednim siedzeniu mają karabin. 

Jednak Idaho przebija "The Texas Way"... Tam to dopiero są „przyjaźni” na drogach, ale o tym napiszę innym razem...
Mówi się, że w Teksasie wszystko jest duże, a ja tak jadę przez ten cały Texas i ani drogi nie szersze, ani mój samochód się nie powiększa, tylko Ci wszyscy ludzie jakoś stracili na wysokości i zyskali na szerokości.

Drogi w Teksasie są proste i jak mówię proste to mam na myśli, że lekki zakręt możecie napotkać co 30 mil... jak dobrze pójdzie!

Kiedy jedziecie przez Teksas, musicie pamiętać, żeby nie zasnąć za kółkiem, a jeśli już to zrobiliście i poczujecie zapach podobny do benzyny, nie wpadajcie w panikę, to wcale nie znaczy że coś nie tak z waszym autem, to oznacza, że wjechaliście w rejon gdzie wydobywa się ropę naftową.

Teksańskie miasta i miasteczka niczym się nie różnią od miast w innych Stanach. Jedyny wyjątek, to San Antonio (o tym w następnym poście). Przydało by się kilka San Antonio na wschodnim wybrzeżu!
Mimo niezbyt przyjaźnie nastawionych Teksańczyków, czuje się tam fajną, wyluzowaną atmosferę, a niektórzy ludzie, jak się dobrze poszuka, są całkiem sympatyczni, dalej wyniośli, ale już nie chcą przyłożyć broni do Waszych skroni. Powietrze przepełnione jest dumą i niepowtarzalnością, i przemierzając Teksas, z każdą przejechaną milą, udziela nam się ta atmosfera i sami stajemy się dumniejsi i bardziej niepowtarzalni. Z czego? A tak ogólnie... że jesteśmy w Teksasie, że jedziemy przez całe USA, że pijemy kawę ze Starbucksa, że nas nie zastrzelili...

I na koniec mogę dodać z pochyloną głową, podporządkowując się do „Don't mess with Texas”: Teksas jest wspaniały i niepowtarzalny! Życzę każdemu z Was, żeby ten Stan zwiedził, jako że jestem „friendly”, ale nie „The Texan Way”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz