środa, 26 lutego 2014

Ostry dyżur, ale gdzie jest George Clooney?

Wielu z was z pewnością zna serial „Ostry dyżur” (ang. ER). Dla tych co nigdy o nim nie słyszeli, powiem krótko: serial o szpitalu, jak sama nazwa wskazuje. Lekarze ratują życie, zlepiają nogi i ręce, tamują krwawienia, robią trepanacje czachy. Pielęgniarki zakochują się w doktorach, a lekarze w pacjentach... Wszystko piękne i ładne, tak jak to bywa w amerykańskich filmach.
Zawsze zastanawiałam się jak wygląda prawdziwy ostry dyżur w USA, w prawdziwym szpitalu, z prawdziwym doktorem i prawdziwą pielęgniarką.
Pod przykrywką pacjenta, udałam się do szpitala na przeszpiegi... i wygląda to tak:
W recepcji pani sprawdza twoje ubezpieczenie zdrowotne (W USA wszystko jest prywatne, jak nie płacisz ubezpieczenia, płacisz z twojego portfela...), daje formularz do wypełnienia, zakłada na twój nadgarstek „bransoletkę” z kodem i twoim imieniem. W tym momencie przestajesz być człowiekiem, równie dobrze mogliby ciebie postawić na regale w supermarkecie. Jest kod i plakietka, a kto wie czy po zeskanowaniu kodu nie pojawi się na wyświetlaczu cena...
Po dokonaniu wszystkich formalności, jesteś proszony (BEZ ŻADNEJ KOLEJKI) do gabinetu lekarza numer 1. Ten pyta co się dzieje. Mierzy temperaturę i ciśnienie. Wszystko wpisuje do komputera, który magicznymi kabelkami połączony jest z centrum dowodzenia ER! Tam już wiedzą co jest z Tobą nie tak i kombinują w jakim pokoju ciebie umieścić i do którego lekarza przypisać.
Lekarka numer 1 prowadzi cię do twojego pokoju, lub na salę oddzieloną zasłonkami. Tam przejmuje dowodzenie pielęgniarka. Mówi żeby się rozebrać, wskoczyć w koszulę nocną bez pleców, położyć się w łóżeczku i poczekać na lekarza. W międzyczasie podaje pilota od telewizora i pyta jak się czujesz.
Po kwadransie przychodzi lekarz numer 2. Pyta co się dzieje i zleca badania.
Na badania jedzie się wygodnie na łóżku, ale już bez telewizora....
Przy każdym badaniu twoja magiczna bransoletka z kodem kreskowym jest skanowana, a jak już ciebie prześwietlą, „przerezonansują”, upuszczą tobie trochę krwi, zmuszą do oddania moczu, wracasz do pokoju i masz jakieś 30-50 min na to, żeby odpocząć, albo podsłuchać innych pacjentów, którzy leżą w pokojach obok.
Po niecałej godzince przychodzi lekarz numer 2 z twoimi wynikami i wydaje diagnozę. Wszystkie wyniki dostajesz do ręki, ze szczegółowym opisem choroby (jeśli taką wykryją) i z adresem lekarza, który powinien przejąć dowodzenie. Dołączone są też recepty.

Cała procedura przebiega sprawnie, tak jak w serialu. Lekarze i pielęgniarki są mili i uczynni. Brakuje tylko George'a Clooney'a...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz