czwartek, 2 stycznia 2014

Amerykanie na statku, czyli świąteczny rejs po Karaibach


4370 pasażerów, w tym: 2800 Amerykanów, 1 200 Kanadyjczyków, kilku Francuzów, Włochów, Chińczyków, Brazylijczyków, Meksykanów i jedna Polka na jednym z największych statków - Freedom of the Seas.
Kolejna szansa, aby podejrzeć zachowanie Amerykańców na wakacjach i podczas Świąt.
Zaczynamy!
Zanim jednak dobiorę się do świąteczno-wakacyjnych spostrzeżeń, trochę o samym statku i o organizacji.
Freedom of the Seas, tak jak pisałam, to duuuuuży statek. Jest na nim WSZYSTKO! i jak mówię wszystko, to mam na myśli wszystko!
Oczywiście są restauracje, puby, sklepy, dyskoteka, kasyno i kajuty dla tych co postanowią jednak trochę odpocząć. Jest teatr, kościół, salon SPA, siłownia, pole do mini golfa, wirtualny golf  dla dorosłych, surfing, ścianka do wspinaczki, baseny dla dzieci, młodych i starych, jacuzzi, sale konferencyjne, biblioteka, galeria sztuki, boisko do koszykówki, tor do biegania no i nie mogło by zabraknąć lodowiska...
Amerykanie, jak to Amerykanie... co zabrali ze sobą w walizkach? ŁYŻWY!!!!!!! Przecież to OCZYWISTE, że na Karaiby bez łyżew się nie jedzie...
Skromna 1360 osobowa załoga dba o każdego z gości. Codziennie do pokoju dostarczany jest plan ze wszystkimi atrakcjami dnia. I tak od 8mej rano do 2giej w nocy zawsze gdzieś coś się dzieje... Tańce, nauka składania ręczników, quizy, aerobik w basenie, masaże, konkursy, degustacje, imprezy, show, turniej pokera, spotkania z załogą, itd.... Wszystko punktualnie! Wszystko dopracowane co do sekundy!
Dokowanie w portach też precyzyjne co do sekundy! A co robić po przybiciu do portu np. na Kajmanach? Oprócz otworzenia konta w banku, Royal Caribbean zapewnia tysiące wycieczek (za dodatkową opłatą). Można popływać z delfinami, z płaszczkami, pogłaskać żółwie na żółwiej farmie, można pojeździć jeepami, można objechać pół wyspy autobusem, można ponurkować, można wypożyczyć skutery wodne, można wskoczyć na łódź podwodna i podziwiać rafy koralowe... albo... robić to co Amerykanie lubią najbardziej, usiąść się w portowym barze i wypić kolejną Margaritę albo lokalne piwko...
Wracając do życia na statku... Wykupując taki rejs, jesteśmy zapewniani, że wszystko jest all inclusive. Czyli wszystko wliczone w cenę. To oznacza, że jemy za darmo, pijemy za darmo...
Niestety, tak do końca nie jest. Za darmo jest jedzenie tylko w wyznaczonych restauracjach, w innych jest płatne. Picie ok, darmowe, ale tylko woda, lemoniada, sok z chemicznych truskawek i ice tea. Pepsi, Cola, Fanta, Sprite, woda mineralna gazowana, są za dodatkową opłatą. Za ok 7$ DZIENNIE, możemy dostać pól litrowy baniak (ze specjalnym czujnikiem), którego możemy napełnić w specjalnych automatach. Amerykanie swoich kubeczków nie odstępują na krok, mają je na basenie, w restauracji i pewnie do łazienki też z nimi idą...
Napoje alkoholowe  też za dodatkową opłatą. Za około 20$ dziennie, możemy wykupić pakiet wszystkich drinków i pić do oporu... Jest jednak warunek, że jeżeli w kajucie są 2 osoby, to obie muszą wykupić ten pakiet!!! Co jeśli jedna nie pije!??
Royal Caribbean zarabia kupę pieniędzy na pakietach z napojami i na alkoholu. Amerykanie piją od rana do wieczora. I dobrze... Trzeźwy Amerykanin to nudny Amerykanin... Humor wzrasta wraz ze wzrostem promili... Dlatego zawsze lepiej było pogadać z kimś po południu, niż przed... a wieczorem to już wszyscy byli zupełnie na luzie...
Czyli jak Amerykanie spędzają wakacje na statku?
Przede wszystkim bar, pub, to ich najlepszy przyjaciel... Poza tym leżą plackiem na plaży, bez kremu do opalania... dlatego wieczorkiem, zawsze można zobaczyć paradę czerwonoskórych, spieczonych na raka grubasków...
A na koniec troszkę o Bożym Narodzeniu. Amerykanie, albo świąt nie obchodzą, albo je obchodzą... a jak obchodzą, to jak zawsze przesadzają... Drzwi do kajut "opakowane" papierem świątecznym, wywieszone świąteczne skarpety, ludzie poprzebierani za elfy, świętych mikołajów, reniferów...
W wigilie rodziny dumnie prezentowały się w świątecznych swetrach (od kilku lat mają nową tradycję, muszą założyć najbardziej obciachowy sweter...). A skąd ta tradycja? Pewnie domyślacie się sami... z telewizji! Obejrzeli Bridget Jones...
Jak zawsze Amerykanie pokazali "klasę" i ubrani w świecące, grające, migające sweterki pojawili się na wigilijnej kolacji w miejscu, które widzicie na zdjęciu... Ehh... co zrobić!
25tego w nocy, przychodzi święty Mikołaj... a wieczorem śpiewa się kolędy. Kolacja jest dość uroczysta, a zamiast sweterków zakładają garnitury z krawatem Świętego Mikołaja. 
W Święta nie chodzi o narodziny Jezusa, a o prezenty. Zamiast mówić Merry Christmas, mówią Happy Holidays, gdzie Merry Christmas oznacza Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, a Happy Holidays tylko Wesołych Świąt...
I ostatnia ciekawostka...Choinki i dekoracje świąteczne znikają już 27mego grudnia.
I na koniec, kilka pytań, które często padają podczas rejsów (lista przygotowana przez członków załogi).
  • czy ta winda zabierze mnie na dziób statku? 
  • czy woda w toalecie jest słona czy słodka?
  • na jakiej wysokości płyniemy?
  • co się stanie jeśli spłuczę toaletę siedząc na niej?
  • Skąd statek bierze prąd?
i moje ulubione...
  •  czy załoga śpi na pokładzie?

Widocznie dla niektórych, statki mają poziome windy, woda z ubikacji to jeden z ulubionych drinków, a załoga do pracy dopływa na pontonach, a może dolatuje? w końcu nie wiadomo na jakiej wysokości płynie statek....

2 komentarze:

  1. ohhh to jeszcze dluuuuugo bedziesz sie dziwila Ameryce :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytania jakie padają do załogi podczas rejsu - hm... ciężko byłoby mi tam pracować i nie paść trupem ze śmiechu... A te świąteczne sweterki - koszmar! Film Bridget Jones zepsuł świąteczne trendy modowe! :)

    OdpowiedzUsuń