Każdy kto przebywa powyżej sześciu miesięcy w USA (przynajmniej taki jest wymóg w stanie Virginia), jest zobowiązany do wyrobienia amerykańskiego prawo jazdy (oczywiście jeśli posiada samochód). Piękne różowo-fioletowe prawko wyrabia się przez 1 dzień.
Na początek, trochę o przygotowaniach do egzaminu.
Pierwszą rzeczą jaką należy zrobić to przeczytanie książeczki z przepisami, która jest dostępna na stronie DMV (Department of Motor Vehicles) czyli naszego WORD (Wojewódzkiego Ośrodku Ruchu Drogowego).
Mnie przeczytanie ze zrozumieniem zajęło godzinkę. Książeczka, w przeciwieństwie do polskiego kodeksu ruchu drogowego, jest napisana prostym językiem (w końcu każdy Amerykanin musi to zrozumieć) i są w niej zawarte informacje o znakach drogowych, o prawach, o tym jak skręcać i jak jechać prosto no i oczywiście o przepisach ruchu drogowego.
Kilka ciekawostek:
- można skręcać w prawo na czerwonym świetle
- jeśli jesteśmy na skrzyżowaniu gdzie wszystkie ze stron mają znak STOP, przejeżdża ten, który dojechał jako pierwszy do skrzyżowania. Jednym słowem kto pierwszy ten lepszy.
- na wielopasmowej jezdni nie ma obowiązku zjechania na prawą stronę jeśli jedziemy wolniej. Samochody mogą nas mijać z prawej i z lewej...
- ograniczenia prędkości są większe. W mieście 40 km/h a na autostradzie 100 km/h
Najciekawszą rzeczą, która przeczytałam jest instrukcja jak zachowywać się kiedy zatrzyma cię policja.
- Bądź spokojny
- Wyłącz silnik, radio i inne urządzenia, które mogą prowadzić do zakłóceń w rozmowie między policjantem a tobą
- otwórz okno (trudno by było rozmawiać przez zamkniętą szybę, ale Amerykanom trzeba wszystko napisać)
- miej pasy bezpieczeństwa zapięte i powiedz innym pasażerom, aby nie odpinali pasów
- pozostań w pojeździe, chyba, że policjant każe tobie wyjść
- trzymaj ręce w widocznym miejscu, najlepiej na kierownicy; powiedz innym pasażerom aby mieli ręce na widoku
- nie wykonuj żadnych ruchów, gdyż policjant może pomyśleć, że po coś sięgasz
- jeśli policjant zapyta o dokumenty, powiedz najpierw gdzie się znajdują, a potem wolnym ruchem sięgnij po nie.
- itd...
Lepiej stosować się do tej instrukcji, mimo, że dla Polaka może ona brzmieć śmiesznie. Tutaj jednak policjanci strzelają jak tylko widzą jakiś podejrzany ruch, a jeszcze gorzej jak trafi się na policjanta, który ma urojenia, wtedy dostaniemy kulkę prosto w głowę.
I jak tu się nie stresować?
Wróćmy do egzaminu. Po tym jak przeczytaliśmy, że możemy skręcać na czerwonym i że policjant może odebrać nam życie, czas na wizytę w DMV i zdanie egzaminu.
W urzędzie dostajemy numerek, druczek do wypełnienia i czekamy na naszą kolej. W między czasie możemy podziwiać stu kilowego Hindusa w mundurze ochroniarza, pachnącego curry, który dumnie spaceruje między rzędami siedzeń z ręką na broni.
Nasza kolej. Podchodzimy do stanowiska. Pani prosi o dokumenty: paszport, stare prawo jazdy, dowód pobytu w USA (np. leasing contract czyli kontrakt wynajęcia mieszkania, albo SSN (Social Security Number) czyli nasz PESEL). Potem szybki test wzroku (urządzenie stoi przy stanowisku). Następnie robią nam zdjęcie i mówią, że mamy sobie usiąść i czekać.
Po 30 min gruby murzyn wyczytuje nasze imię z amerykańskim akcentem. Podchodzimy do stanowiska komputerowego na test.
Egzamin teoretyczny składa się z dwóch części. Są to testy, gdzie tylko jedna odpowiedź jest poprawna. Pierwsza to egzamin ze znaków drogowych. 15 pytań i nie można zrobić ani jednego błędu. Prościzna!
Druga część to egzamin z przepisów i sytuacji drogowych. Tu mamy 25 pytań i możliwość trzech błędów.
Pytania są w stylu:
Jeśli wypiłeś 12 OZ piwa, to jest to równe z:
a) drinkiem 2OZ lub dwoma lampkami wina 4OZ
b) dwoma filiżankami kawy
c) czterema butelkami wódki
Jadąc z prędkością 55MPH jaka jest droga hamowania?
a) 360 Stóp
b) 265 Stóp
c) 325 Stóp
Jeśli zdamy teorię, to czeka nas egzamin praktyczny. I znów musimy iść do poczekalni, usiąść (jeśli jest jeszcze miejsce) i poczekać na egzaminatora.
A egzaminator jest tylko jeden!
Ja czekałam 2 h na swoją kolej.
Egzamin zdajemy na własnym samochodzie. Najpierw egzaminator sprawdza czy pojazd nadaje się do jazdy. Czyli hamulce, światła, klakson itp.
A potem nic innego, tylko w drogę... Egzaminator mówi gdzie jechać.
Mój był Pakistańczykiem, ciemny, czarne oczy, wąsik. Brakowało tylko turbanu. Starł się sprawdzić wszystko to czego nie ma w Europie, czyli oglądanie się za siebie przy zmianie pasa ruchu, skręcanie na czerwonym, czytanie znaków drogowych (bo w USA zamiast narysować o co chodzi, to piszą wypracowania, a potem kierowca nie ma czasu, żeby je przeczytać, jak widać na obrazku).
Bałam się, że na sam koniec powie mi: "Wysadź mnie przy ambasadzie".
Całe szczęście dojechaliśmy cali i zdrowi, nie musiałam go wysadzać, sam wysiadł i z pakistańskim akcentem oznajmił: Zdałaś.
Egzamin o wiele prostszy niż w Polsce. Żadnego parkowania, żadnych łuków, startu pod górkę itd.
Na koniec tylko opłata 20$, dostajemy tymczasowy papierek, a po tygodniu w skrzynce pocztowej znajdujemy upragnione różowo-fioletowe prawko.
Prawo jazdy ważne jest przez rok. Po roku musimy dokonać opłaty ponownie. Można to zrobić online, albo wybrać się osobiście do DMV.
I na koniec, historyjka, która przytrafiła się niedawno jednemu z moich znajomych.
Tak jak pisałam, po roku, musimy odnowić prawo jazdy. Mój znajomy, jako że nie wierzy w technologię, wybrał wizytę osobistą w DMV, żeby dokonać opłaty.
Znajomy: Przyszedłem odnowić prawo jazdy.
Urzędniczka: Proszę pokazać prawo jazdy i druk I-94 (druczek, który wypełnia się po przybyciu do USA)
Znajomy: Tu jest prawo jazdy. Druczku nie mam. Przecież musiałem pokazać druk jak wyrabiałem prawo jazdy.
Urzędniczka: Nic nie szkodzi. Potrzebuję ten druk, żeby odnowić panu prawko.
Znajomy: hmmm... mam ten druk na mailu. Mogę pani pokazać na moim smartphonie.
Urzędniczka: Nie. Musze mieć wersję drukowaną.
Znajomy po 2 godzinach stania w kolejce i krótkiej rozmowie z urzędniczką, wrócił do domu. Wydrukował I-94 i pobiegł ponownie do DMV. A W DMV po kolejnej godzinie czekania w kolejce....
Znajomy: Przyniosłem druczek, o który pani prosiła.
Urzędniczka: Dziękuje.
Popatrzała przez 2 sekundy i oddała go z powrotem znajomemu...
Kolejna próba cierpliwości....
I za to kocham Ameryke :))
OdpowiedzUsuńBTW zna na flogu jedna kolezanke ktora 6 razy oblewala egzamin z powodu bez powodu albo raczej idiotycznego powodu moze instruktor mial kaca :))
OdpowiedzUsuńale praktyczny oblala? czy teorie? :D bo praktyczny to ciezko oblac... :) przynajmniej w Virginii...
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń