Z
czym kojarzą się wam Indianie? Z westernami? Z książkami o dzikim
zachodzie? Z Apaczami i Winnetou? Z fajką pokoju? Z szamanem?
Nie
wiem jak wam, ale mnie kojarzą się właśnie z tym wszystkim!
Wybierając
się w podróż po USA miałam nadzieję, że spotkam prawdziwych
Indian. Niekoniecznie na mustangach, z pióropuszami i łukiem, czy też
tańczących przy
ognisku
taniec deszczu i palących fajkę pokoju.
Marzyło
mi się spotkać Indianina,
w zwykłych ciuchach, bez łuku i fajki, ale z którym będę mogła
pogadać, wypytać
o zwyczaje i tradycje, a kto wie...może i jakieś czary!
Zamiast
tego, czekała mnie duża niespodzianka.
Byłam
na terenie kilku rezerwatów i to co zobaczyłam, niestety,
zrujnowało
moje przekonanie i wielki szacunek jakim darzyłam
Indian.
Zacznijmy
od tego, że przeciętny Indianin nie różni się wagowo od
Amerykanina. Spod tłuszczu,
który
zalewa całą twarz i ciało, ledwo można dostrzec, że to
Indianin,
a nie przerośnięty
„Chinczyko-amerykaniec”.
Indiański przewodnik podczas wycieczki konnej w Monument Valley |
Tańczący z chustami... |
Nie
mieszkają w tipi, a w przyczepach campingowych, lub skromnych chatkach.
Dużo
z nich pije i nie w głowie im tradycje, tylko kolejna butelka "wody ognistej".
Ci
którzy nie piją i pracują na tych, co piją,
siedzą ubrani w kowbojskie ciuchy i czekają na turystów z ofertami
wycieczek jeepem, koniem lub piechotą...
Indianin
kowbojem? To tak jakby Putin i Obama byli najlepszymi przyjaciółmi.
Indianie
przeważnie
nie są przyjaźnie nastawieni. Rzadko który jest zainteresowany
rozmową, większość z nich uśmiecha się nieszczerze i rozmawia,
bo musi.
Nie
ma co się dziwić,że nie
lubią białych.
Rozumiem to i szanuję. Też nie byłabym miła dla ludzi, którzy
wepchnęli mnie do rezerwatu jak do ZOO, zabrali
całą moją ziemię, a do tego
traktują mnie jako atrakcję turystyczną.
Z
zemsty, Indianie próbują
też
wyłudzić jak najwięcej kasy od turystów.
Za
wycieczkę do Antelope Slot Canyon (który opiszę w jednym z
kolejnych
postów) płaci się 48$ od osoby. W
kanionie grupy turystów przeganiane są jak bydło.
Czy warto tam
jechać (poczuć się jak krowa przepędzana od zagrody do zagrody),
dowiecie się z postu o
tym kanionie.
Pan przewodnik podczas zaganiania "bydła"... |
Do
tego proszą się o napiwek dla kierowcy, dla chłopców, którzy
tańczyli z hula-hoop, dla pani kasjerki, że wydała bilety i za to
że pogoda jest dzisiaj ładna.
Tańczący z kółkami... |
Organizatorzy
zachwalają, że przewodnikiem będzie „Native American”, czyli
prawdziwy rdzenny Amerykanin, ale nie byłabym taka pewna czy każdy
z przewodników jest Native. Niektórzy bardziej przypominają
Latynosów z Salwadoru czy Meksyku.
I
gdzie ci wszyscy „prawdziwi
Indianie”?
Nie
wiem... może chowają się gdzieś w krzakach?
Chciałoby
się powiedzieć parafrazując tekst znanej piosenki: „Dziś
prawdziwych Indian już nie ma....”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz