Święta
w USA to jeden wielki biznes. Każdy o tym wie. Jednak nie każdy
Amerykanin zdaje sobie sprawę, że Boże Narodzenie, to świętowanie
narodzin Jezusa, że to święto religijne i że prezenty to tylko
dodatek do całości...
Amerykanie
ze Świąt zrobili jedną wielką imprezę, z górą prezentów,
Świętym Mikołajem i choinką, która rusza się i śpiewa kolędy.
Czy to dobrze, czy źle oceńcie sami...
Dziś
chciałabym się skupić na świętowaniu w pracy. Większość
amerykańskich firm organizuje co roku, przed Bożym Narodzeniem,
imprezę świąteczną. Każdy zakład pracy robi to inaczej. Ja w
tym roku załapałam się na imprezę świąteczną w
militarno-cywilnym środowisku. Poważna firma, poważni ludzi,
poważny międzynarodowy biznes.
Wydawałoby
się, że impreza będzie kiepska... Masa generałów, pułkowników,
podpułkowników, inżynierów, naukowców. Istny zlot sztywniaków!
Już
na samym wejściu zaskoczyła mnie kobieta w ciąży ubrana w
sweterek z napisem: „Byłam niegrzeczna w tym roku” („I was
naughty this year”), a potem to już nie wiedziałam gdzie mam
patrzeć. Facet ok. 60tki przebrany za elfa (tak.. uszy też miał
jak elf), kolejny pan po 40tce w piżamie pajacyku w bałwanki i
śnieżynki, pan ze swetrem ze świątecznie udekorowaną podobizną
Donalda Trump'a, pani z sukienką z bombkami i lampkami, które
świecą, masa panów w świątecznych krawatach, a sam pan generał
w uszach renifera wygłaszał przemówienie...
I
nie byle jakie przemówienie.... Mówił o sukcesach, o problemach,
które rozwiązywane są tylko dzięki tak wspaniałej ekipie
pracowników, wręczył nagrody dla niektórych z nich. Wyłonił
zwycięzców najlepiej świątecznie udekorowanych biurowych drzwi,
a na koniec ogłosił konkurs na najbrzydszy sweter (Amerykanie od
momentu „Bridget Jones” zakładają brzydkie swetry na święta)!
Oprócz
tego wino i piwo lały się litrami, a jedzenia starczyłoby, aby
wyżywić cały batalion...
Co
prawda górowało słynne "macaroni and cheese", czyli makaron z serem, typowa
amerykańska potrawa... Nawiasem mówiąc, to macaroni and cheese są
popularne pewnie dlatego, że nie potrzeba wielkiej filozofii, żeby
rozgotować makaron i wrzucić do niego tostowy serek typu "Hochland"...
Nie muszę wspominać, że garstka Włochów obecna na
przyjęciu chwytała się za głowy, wyrywała włosy z klaty i
krzyczała: „Och nooo... mamma mia!! Nooo.. pasta... nooooo!!”
Jak
na takich imprezach jest w Polsce? Nie wiem... Ale mogę powiedzieć
z czystym sumieniem, że Amerykanie potrafią się bawić, a co
najważniejsze wrzucają na luz i podchodzą do siebie z dystansem, i
tego Wam życzę na Święta!
Ciesz się z tego co masz i jak masz :) To genialne że tak się poprzebierali, że mają tyle dystansu do siebie, nie pracuję w dużej firmie więc nie wiem jak to jest,ale sądzę że jest sztywno, mało kto ubierze coś typowo świątecznego już nie wspomnę że śmiesznego. Jak do pracy założyłam sweter ze śmiesznym reniferem to trochę dziwne były spojrzenia i tyle więc bez szału a szkoda. Ale za to Mikołajkowy zlot motocyklowy jest na poziomie Twojej imprezy :) Zapraszam i pozdrawiam, sądzę że zostanę na dłużej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. :) Najważniejsze, że Ty miałaś radochę wkładając sweter z reniferem! :D Założę się, że zlot Mikołajkowy musi być super! Pozdrawiam serdecznie i życzę wesołych Świąt!
Usuń