Wszystkim odwiedzającym chciałabym
złożyć serdeczne życzenia wesołych Świąt Wielkanocnych.
Aby
zajączek nie przestraszył Was i waszych dzieci, żeby wielkanocne
śniadanie było udane, a lany Poniedziałek mokry!
Dziękuję wszystkim bardzo serdecznie
za odwiedziny i zapraszam do przeczytania krótkiego posta o
Amerykańskiej Wielkanocy....
Po angielsku Wielkanoc to Easter i nie
ma to nic wspólnego z Wielką Nocą podczas, której Jezus
zmartwychwstał. Easter oznacza świętowanie wiosny, a nazwa pochodzi od imienia niemieckiej bogini Eostre... W USA świętuje się
wiosnę, a o zmartwychwstaniu czasami wspomina się w telewizji jako o ciekawostce. Poza tym, poniedziałek wielkanocny jest dniem
pracującym, więc nici z długiego weekendu!
W USA wszystko obraca się wokół
terroryzującego całą rodzinę zajączka, jajek i żelowych fasolek
(sławnych Jelly Beans, w których zawartość cukru w cukrze
przekracza 120%).
Co roku w USA produkuje się ponad 90
milionów zajączków i ponad 16 miliardów Jelly Beans!
Dzieci tuczy się od małego, bo to
drugie święto po Halloween, w którym dzieci na śniadanie, obiad i
kolację wcinają cukrowe fasolki, zajączki i jajeczka z czekolady.
Jeśli spyta się amerykańskie dziecko
z czym kojarzy Wielkanoc, odpowie: „Ze Spring Break (ferie
wiosenne)” i „ze słodyczami”, a pytając o to samo dorosłego
usłyszymy: „z przebieraniem się za zajączka”, „z imprezami i
z jedzeniem bekonu z ziemniakami”.
Podsumowując: Amerykańska Wielkanoc,
to okazja do grillowania i obżerania się bekonem i burgerami, a dla
producentów słodyczy to druga Gwiazdka...
A gdzie w tym wszystkim jest Pan
Jezus...?
Zobaczcie sami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz