Aby lepiej odkryć Amerykę i poczuć się choć trochę jak prawdziwy Amerykanin (w 100% raczej się nigdy nie poczuję, bo nie mam zamiaru przytyć stu kilo i chodzić jak pingwin...), wybrałam się na mecz koszykówki. Bodźcem, który popchnął mnie, aby zakupić bilety, był Marcin Gortat, który od niedawna jest graczem Washington Wizards (wcześniej grał w Phoenix Suns). Co jak co, ale musiałam zobaczyć Polaka w akcji.
Jak to jest widzieć na żywo mecz najpopularniejszej na świecie ligi koszykówki?
Amerykanie starają się robić show podczas meczu, więc były konkursy w przerwach, cheerliderki tańcowały na parkiecie, kamery "łapały" ludzi z publiczności, a prezenter kazał im się pocałować... Wszystko, żeby się nie nudzić i rozbawić publiczność.
Coś zaczęło się dziać po drugiej połowie, piwko uderzyło do głowy i zaczęło się klaskanie, krzyczenie, a kiedy jedna z restauracji dała komunikat, że jeśli gracz z drużyny gości nie trafi dwóch koszy z rzutu wolnego, wszyscy dostają kurczaka. Kibice prawie roznieśli stadion... Niestety z kurczaka nici... Gracze Boston Celtics nie popełnili dwóch błędów z rzędu...
Wnioski: żeby dobrze się bawić na meczu koszykówki, trzeba poczekać aż Amerykanie się napiją. A z klaskania i krzyczenia muszą mieć jakiś zysk (w tym wypadku naszpikowanego antybiotykami kurczaka smażonego na trzy letnim oleju...). Lepszy baseball... ale o tym napiszę innym razem.
Zapraszam na filmik z meczu.
Kto wygrał mecz ?
OdpowiedzUsuńNiestety Boston Celtics... o 1 punkt! po dogrywce... pech...
Usuń