Najbardziej
chronione miejsce na Świecie. Miejsce, do którego nie można dostać
się bez
dogłębnego przeskanowania przez FBI, CIA, INTERPOL i Bóg
sam jeden wie przez kogo jeszcze. Witamy na stadionie Super Bowl!
Super
Bowl, czyli mecz finałowy footballu amerykańskiego. Drużyny walczą
o trofeum, które wygląda jak ogromna piłka footballowa wbita w
Washington Monument.
Super
Bowl, to przede wszystkim największe i najbardziej dochodowe
widowisko w USA, a koszt całej imprezy to ok. 11 MILIARDÓW dolarów.
Jeśli
chcecie się wybrać na stadion i zobaczyć mecz na żywo, w kieszeni
musicie mieć średnio 2700$. Tyle kosztuje normalny bilet.
Tego
wydarzenia nie da się przeoczyć. Media dudnią już od połowy
stycznia, a w dzień meczu, telewizja, która nadaje transmisję,
rezygnuje z wszystkich innych programów na rzecz footballu. Tak więc
zamiast kolejnego odcinka twojego ulubionego serialu, od rana do
wieczora możesz oglądać tylko i wyłącznie footballowe wywiady,
filmy dokumentalne, statystyki, a punktem kulminacyjnym jest mecz
footballu amerykańskiego między szczeniakami...
Sklepy
ogłaszają promocje, fast foody dają kanapki gratis, a salony
samochodowe robią wielką wyprzedaż. Druga Gwiazdka!
I
do tego ta nazwa: Super Bowl... Po angielsku bowl to miska, miseczka,
czarka, kompotierka.
Taka
nazwa, pewnie dlatego, że Super Bowl to drugi, po Święcie
dziękczynienia dzień, w którym amerykanie wcinają najwięcej
jedzenia.
W
programach telewizyjnych takich jak Goodmorning America czy Today
(odpowiednik polskiego Dzień Dobry TVN), kucharze przygotowują
ciasteczka, torty, placki, kanapki i inne potrawy w kształcie piłek
footballowych, stadionów, kasków, logo drużyn... i... farbują
popcorn w barwy drużyny.
Sam
finał, to program z największą oglądalnością w całych stanach.
Amerykanie już tydzień przed imprezą robią zapasy jedzenia, jakby
szykowali się na klęskę żywiołową lub koniec świata... ale tak
właściwie, to co tu oglądać?
Football
to taka podróbka rugby, ale dla mięczaków. Banda facetów zakuta w
ochraniacze i kaski, niektórzy z ręcznikiem włożonym w obcisłe
leginsy, biega i rzuca się na jednego, biednego faceta, któremu
akurat udało się złapać piłkę... Po kilku piwach, to nawet może
być zabawne. Niestety, taka akcja nie trwa długo, potem następują
niekończące się reklamy, a następnie gracze ustawiają się w
rządki i wypinają tyłki... I tak na okrągło...
Całe
szczęście podczas głównej przerwy, występują znani artyści.
Taki mini koncert. Można zobaczyć tu gwiazdy takie jak The Who, the
Rolling Stones, a w tym roku na stadionie zaśpiewał Bruno Mars i
Red Hot Chilli Peppers.
Tak
właściwie, dlaczego to się nazywa FOOTball? Foot- stopa, ball-
piłka. Piłka nożna. A gdzie tu piłka nożna, jak oni to
zdeformowane strusie jajo, które nazywają piłką, w rękach noszą?
Tak, wiem, od czasu do czasu wykopują też piłkę starając się
trafić w trzepak, tzn. w bramkę... ale to tak jak nazwać piłkę
nożną, „piłką główkową”, bo zawodnicy od czasu do czasu
przyjmują podanie na główkę...
Na
koniec chciałabym dodać coś, o czym prawie się nie mówi. Do tej
pory dwudziestu-czterech zawodowych graczy popełniło samobójstwo,
a co najmniej trzech graczy rocznie umiera tylko grając w football.
Powodem samobójstw były problemy zdrowotne spowodowane wstrząsami
mózgu. Ray Easterling zastrzelił się, bo miał depresję z powodu
postępującej demencji, a Dave Duerson zabił się, bo też nie mógł
znieść swojej kondycji zdrowotnej. W notce zostawił wiadomość,
aby oddać jego mózg na badania pod kątem „chronic
traumatic encephalopathy (CTE)”
czyli przewlekłej traumatycznej encefalopatii spowodowanej zawodową
grą w football amerykański.
Czy
jest sens wydawać prawie 3000 dolarów, lub objadać się farbowanym
popcornem i oglądać widowisko w TV, gdzie na stadionie oprócz
zawodników, którzy z wielkim zaangażowaniem uszkadzają mózgi
pozostałych graczy, nic się nie dzieje?
Odpowiedzcie
sobie sami... Z amerykańskich sportów, ja wolę baseball.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz